poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Będę ukrywać się przed światem za połamaną ramą.

Sunburn
Stockholm Syndrome

               Dla odmiany zapada cisza. Grobowa cisza- myślę, ale szybko odpędzam od siebie te myśli. Żyję, żyjemy. Na dodatek czuję jak ktoś szturcha mnie w ramię i jestem zmuszona otworzyć oczy, oddycham z ulgą gdy widzę Wojtka i parę innych znanych mi ludzi, pomagają mi wstać, noga mnie przeraźliwie boli, chyba jest złamana. Trochę klną, jeden z nich mówi, że zrobiłam dobrą robotę, podobno jednak strzeliłam, podobno trafiłam, podobno jednego zabiłam. Nie cieszy mnie to, noga boli, nie mogę iść, biorą mnie we dwóch na barki i ostrożnie zbliżamy się do wyjścia.
- Czemu jest tak cicho?- szepczę, bo mówienie glośne nie wydaje mi się stosowne w tym momencie.
Wojtek uśmiecha się niemrawo, jest cały umorusany i poszarpany, ja pewnie też.
- Ci, którzy zdążyli uciec są w schronie. Reszta… reszta prawdopodobnie nie żyje. Wrzucili granaty do dwóch pomieszczeń, tam było ich najwięcej. Siła była tak duża, że nawet w naszym to odczuliśmy.
- Ale poszli sobie?- pytam jak małe dziecko, chcę już znaleźc się w helikopterze, który przetransportuje nas do głównej bazy i położyć się do łóżka. Nie mam siły, chłopcy też ledwo już idą, a musimy jeszcze przejść parędziesiąt metrów i zejsć po schodach. Zatrzymujemy się, stawiają mnie przy ścianie, pomagają się utrzymać na jednej nodze.
- Wygląda na to, że jest już pusto. Ale cholera ich wie.- mruczy Wojtek- Musimy się jak najszybciej dostać do schronu.
- Czekaj, na pewno go zamknęli jak usłyszeli wybuch. Najpierw ktoś musi go otworzyć.
- Zostanę z Oliwką, idźcie. – oznajmia mój przyjaciel, po czym osuwa się po ścianie, dysząc ciężko, a chłopaki biegną w stronę schodów prowadzących pod ziemię- Usiądź, odpocznij.
Z niemałym trudem udaje mi się usiąść obok niego i wyprostować nogę.
- Ale się porobiło. – mówię żeby cokolwiek powiedzieć, nie chcę żebyśmy byli cicho, to jak czekanie na śmierć.
- No. Ale wiesz co to znaczy?- w oczach Wojtka mrugają wesołe iskierki- Że szybciej wrócimy do Polski. Przetransportują nas do szpitala, zobaczą że nic nie jest, ewentualnie wsadzą w gips i do domu. Oby zdążyli zadzwonić do mamuchny, może zdoła zrobić pierogi.
Śmieję się i delikatnie uderzam go w głowę, fakt, że gdzieś tam tysiące kilometrów od nas mogą czekać na nas pierogi wydaje się być tak cudowny, że aż kompletnie nierealny.
- Okej, otworzyliśmy! Pomóc wam zejść?!- krzyczy Maniek, a jego twarz pojawia się na szczycie schodów.
- Nie, poradzimy sobie. – mówi pewnie Wojtek i pomaga mi wstać.
Toczymy się wolno w stronę zejścia, ja skacząc na jednej nodze, on starając się mnie trzymać, oboje szybko opadamy z sił, ale musimy iść dalej. Chyba największym błędem jest to, że gdy znajdujemy się już parę kroków od schodów to odruchowo patrzymy w okno. A tam, w odległości trzech metrów od nas znajduje się mężyczna w czarnej masce. Krzyczę, rozlegają się strzały. Jedyna myśl jaka przychodzi mi do głowy? Jednak nie było pusto.
Nie tracę przytomności, ale upadam. Chyba łamię sobie nos, krew płynie jeszcze bardziej, noga piekielnie boli, co z Wojtkiem? Wojtek, Wojtek! Przecież skoro ja nie oberwałam to…
Nie mam siły spojrzeć w bok, Boże, nie mogę tam spojrzeć, nie mogę zobaczyć jego bezwładnego ciała, z którego uchodzi życie, nie mogę! Wojtek, Boże, przeżyj, błagam cię, błagam!
Z zewnątrz słyszę głosy, strach mnie paraliżuje, zaciskam pięści, on tu idzie, zaraz umrę, zaraz to wszystko się skończy, Zbyszku, mamo, przepraszam! Wojtek, Wojtek nie żyje, umarł przeze mnie, a za chwilę i ja zniknę. Tak bardzo was przepraszam, tak bardzo mi przykro!
Ktoś przewraca mnie na plecy, nie próbuję nawet zamknąć oczy, po co udawać martwą skoro i tak sprawdzi tętno, zdradzieckie bicie serca milion razy szybsze niż zwykle. Twarz zakrytą ma pod czarną maską, leżę w bezruchu, jego niemalże czarne oczy, przygląda mi się lekko przekrzywiając głowę, skończ to, zrób to, proszę, zakończ to! Wydaje mi się, że sięga po pistolet, on jednak zdejmuje rękawiczkę i kucając nade mną odgarnia mi włosy z czoła, nie potrafię nic powiedzieć, on coś szepcze, nie rozumiem jego języka, co on robi?
- Sorry. – duka cicho, zapewne jedyne znane przez niego słowo po angielsku i odchodzi. Tak po prostu odchodzi, zostawiając mnie samą, żywą, żyję, to niemożliwe. Słychać helikopter, to nasi, zaraz tu będą, Wojtek, zaraz nas uratują! – krzyczę, bo na moment zapominam, że jego już tu ze mną nie ma, w zamian za to w drzwiach schronu pojawia się Maniek, łza spływa mi po policzku, podchodzi do mnie i łapie za rękę.
- Już po wszystkim, Oliwko. Już po wszystkim.
Podnosi mnie za ramiona i dopiero wtedy zauważam krew wolno sączącą się z mojego boku.
- Kurwa, oberwałaś. – Maniek kręci głową, uciskając ranę- Zaraz tu będą, wytrzymaj jeszcze chwilę.
Odważam się spojrzeć w bok i natychmiast tego żałuję. Na twarzy Wojtka w dalszym ciągu błąka się delikatny uśmiech, który podtrzymywał mnie na duchu. Wojtkowe oczy są puste, tak bardzo puste.
- Wojtek nie żyje. – szepczę, a Maniek kiwa głową.

Spójrz w gwiazdy, pozwól nadziei zabłysnąć w Twoich oczach.

 
               - To co się tam stało kompletnie ją blokuje. Ale musisz być cierpliwy, cierpliwość jest najważniejsza, Zbyszku. Ona się przełamie, ona prawdopodobnie nie opowie o tym mnie, a tobie. Musisz ją wspierać.
Kiwam głową, psycholog mówi tak codziennie przychodząc do nas na rozmowę z Tobą, wychodzi po godzinie, czasem dwóch, Ty milczysz, nie potrafisz z nią rozmawiać. Zastanawiam się nad zatrudnieniem kogoś innego, ale chyba nie w tym tkwi rzecz. Ty chyba naprawdę zwyczajnie nie potrafisz o tym mówić.
Mijają dwa tygodnie odkąd wróciliśmy ze szpitala, a Ty ani razu nie byłaś na dworze. Pozwalam Ci spędzać dnie w łóżku, potrzebujesz odpoczynku i spokoju, ale najważniejsze, że jesteś w domu. Niewiele się odzywasz, czasem masz napady naprzemiennego przepraszania mnie i dziękowania za to co dla Ciebie robię naraz, przytulam Cię wtedy mocno, tak bardzo chciałbym Ci pomóc, dlaczego nie potrafię?
Staję u progu naszej sypialni, na razie Twojej, odkąd wróciłaś śpię na kanapie, nie protestujesz, a ja boję się, że w jakiś głupi, nieświadomy sposób Cię skrzywdzę, jeszcze bardziej niż jesteś, chyba nie spodziewałem się, że tak ciężko będzie Ci wrócić do normalnego życia. Siadam na brzegu łóżka i biorę leżącą na szafce nocnej szczotkę w dłonie. Zaczynam delikatnie rozczesywać Twoje śliczne włosy, zawsze to uwielbiałem. Przez chwilę czuję się trochę jak dawniej, tylko chwilę, dzwoni telefon, Twoja matka- mówię, że śpisz, wiem, że nie masz siły drugi raz dziś z nią rozmawiać. Patrzysz na mnie podkrążonymi oczami i klepiesz dłonią miejsce obok siebie. Kiedy je zajmuję, wtulasz się we mnie mocno.
- Powiedz, że wszystko będzie dobrze. – mówisz.
- Będzie.
- Obiecujesz? – spoglądasz na mnie.
Przygryzam wargę, obietnice nie są naszą mocną stroną, nigdy nie były, chyba o tym zapomniałaś. Obiecałaś, że wrócisz- ciałem wróciłaś, w środku jednak nie ma tej samej Oliwki. Gdzie jesteś?
- Obiecuję. – mruczę i całuję Cię w czoło.
Znajdę Cię, nawet jeżeli będziesz bardzo głęboko zakopana w swoim ciele. I wszystko się ułoży, wszystko będzie jak dawniej, i oboje wywiążemy się z obietnic. Potrzebujemy czasu, czas wszystko uleczy. Wszystko będzie dobrze.
- To co się tam stało kompletnie ją blokuje. Ale musisz być cierpliwy, cierpliwość jest najważniejsza, Zbyszku. Ona się przełamie, ona prawdopodobnie nie opowie o tym mnie, a tobie. Musisz ją wspierać.
Kiwam głową, psycholog mówi tak codziennie przychodząc do nas na rozmowę z Tobą, wychodzi po godzinie, czasem dwóch, Ty milczysz, nie potrafisz z nią rozmawiać. Zastanawiam się nad zatrudnieniem kogoś innego, ale chyba nie w tym tkwi rzecz. Ty chyba naprawdę zwyczajnie nie potrafisz o tym mówić.
Mijają dwa tygodnie odkąd wróciliśmy ze szpitala, a Ty ani razu nie byłaś na dworze. Pozwalam Ci spędzać dnie w łóżku, potrzebujesz odpoczynku i spokoju, ale najważniejsze, że jesteś w domu. Niewiele się odzywasz, czasem masz napady naprzemiennego przepraszania mnie i dziękowania za to co dla Ciebie robię naraz, przytulam Cię wtedy mocno, tak bardzo chciałbym Ci pomóc, dlaczego nie potrafię?
Staję u progu naszej sypialni, na razie Twojej, odkąd wróciłaś śpię na kanapie, nie protestujesz, a ja boję się, że w jakiś głupi, nieświadomy sposób Cię skrzywdzę, jeszcze bardziej niż jesteś, chyba nie spodziewałem się, że tak ciężko będzie Ci wrócić do normalnego życia. Siadam na brzegu łóżka i biorę leżącą na szafce nocnej szczotkę w dłonie. Zaczynam delikatnie rozczesywać Twoje śliczne włosy, zawsze to uwielbiałem. Przez chwilę czuję się trochę jak dawniej, tylko chwilę, dzwoni telefon, Twoja matka- mówię, że śpisz, wiem, że nie masz siły drugi raz dziś z nią rozmawiać. Patrzysz na mnie podkrążonymi oczami i klepiesz dłonią miejsce obok siebie. Kiedy je zajmuję, wtulasz się we mnie mocno.
- Powiedz, że wszystko będzie dobrze. – mówisz.
- Będzie.
- Obiecujesz? – spoglądasz na mnie.
Przygryzam wargę, obietnice nie są naszą mocną stroną, nigdy nie były, chyba o tym zapomniałaś. Obiecałaś, że wrócisz- ciałem wróciłaś, w środku jednak nie ma tej samej Oliwki. Gdzie jesteś?
- Obiecuję. – mruczę i całuję Cię w czoło.
Znajdę Cię, nawet jeżeli będziesz bardzo głęboko zakopana w swoim ciele. I wszystko się ułoży, wszystko będzie jak dawniej, i oboje wywiążemy się z obietnic. Potrzebujemy czasu, czas wszystko uleczy. Wszystko będzie dobrze.

Miałam dodać w sobotę i życzyć Wam wesołych świąt, ale nie udało się z bliżej nieokreślonego powodu. Dziękuję, że jesteście nadal z Oliwką i Zbyszkiem, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Skoro więc spóźniłam się z życzeniami świątecznymi, życzę Wam, żebyście tą uprzejmość i ciepło, które macie w sobie co święta zachowali na co dzień, by wszystko układało się Wam po Waszej myśli i abyście byli szczęśliwi. Mam nadzieję, że ulepiliście zajączka ze śniegu, haha (:

12 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc nie do końca miałam wyobrażenie tego, co się z tą dwójką może dalej dziać. Teraz już wiem i to mocno działa na moją psychikę. Czytając opis tej sytuacji, miałam porządny mętlik w głowie. A 'Twój' Zbyszek jest cudowny. <3 Takiego mogłabym nawet polubić.^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku, jej. Te przeżycia Oliwki są traumatyczne. Ja bym nie miała pojęcia, jak sobie z tym poradzić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma się co dziwić Oliwi, że nie umie o tym mówić. Te przeżycia były dla niej bardzo traumatyczne i tylko czas może jej pomóc. A Zbyszek musi być cierpliwy i ją wspierać.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy Oliwia kiedykolwiek i komukolwiek powie o tym co wydarzyło się na misji. Niektórzy ludzie wolą nigdy już nie poruszać taki tematów, Wierzę jednak że Zbyszkowi uda sie obudzić w niej dawną Oliwkę taka która znów będzie potrafiła być szczęśliwa

    OdpowiedzUsuń
  5. To wszystko opisujesz tak dokładnie, z wielkimi emocjami, że o mały włos nie zeszłam na zawał, gdy w trakcie czytania spadł mi na podłogę długopis i narobił huku! :p Za każdym razem zastanawiam się, czy Oliwia odważy się komuś zwierzyć z tego, co przeszła, a jeśli tak, to kogo obdarzy zaufaniem… Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że będzie to Zbyszek, bo wtedy łatwiej będzie jej powrócić do życia, on jej w tej kwestii pomoże, bo do normalności Oliwia już nigdy nie wróci. Nic nigdy już nie będzie normalne, gdyż te ostatnie wydarzenia będą jej towarzyszyć do końca życia. Zbyszek, jak nie Zbyszek :p oaza spokoju :) ale to dobrze, bo ktoś taki jest jej teraz potrzebny. Ktoś, kto cierpliwie zaczeka, aż będzie ona gotowa opowiedzieć o tym, co miało miejsce, ktoś, kto nie będzie próbował za wszelką cenę wszystkiego z niej wydobyć. Mam nadzieję, że tej cierpliwości starczy mu na bardzo długo, bo to wszystko nie będzie tak łatwe, jak na początku wszyscy sobie zakładali…
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To takie smutne.
    Nawet nie mogę sobie wyobrazić przez co musiała przejść Oliwia, po za granicami ojczyzny.
    Ale Zbyszek jest dla niej wsparciem, to dobrze.
    Piszesz świetnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że trafiłam na to opowiadanie. Nie wymyślę chyba nic sensownego, żeby opisać to, co czuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. „ Znajdę Cię, nawet jeżeli będziesz bardzo głęboko zakopana w swoim ciele. I wszystko się ułoży, wszystko będzie jak dawniej, i oboje wywiążemy się z obietnic.” Trzymam cię za słowo, Zbyszku.
    A to co piszesz jest piękne i prawdziwe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pierdolę, kurwa mać. To chyba jedyne, co mam dzisiaj do powiedzenia. Wywołujesz tak silne emocje tym opowiadaniem, że moja psychika, jak i słownictwo, po prostu wymiękają.
    Zbyszku, mógłbyś być taki również w rzeczywistości?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć, takie emocje wywołujesz u mnie każdym rozdziałem. Po takich przeżyciach wcale się nie dziwię, że Oliwia nie potrafi się otworzyć.
    Takiego Zbyszka mogłabym polubić...

    OdpowiedzUsuń