Jesteś odrobinę zdezorientowana, przez kilka sekund mam
wrażenie, że nas nie poznajesz, lecz kiedy po Twoim bladym policzku stacza się
pojedyncza łza, którą delikatnie ocieram opuszkiem palca rozumiem, że
pamiętasz. Próbujesz coś powiedzieć, ale lekarz mówi byś się niepotrzebnie nie
męczyła- będziemy mieli jeszcze mnóstwo czasu na rozmowy.
Twoja
matka przytula cię delikatnie jakbyś była z porcelany, ja powstrzymuję się od
tego, chcę zaczekać aż będziemy sami, chcę Cię usłyszeć, poczuć, że naprawdę
żyjesz. Trochę trzęsie mi się ręka, uśmiechasz się niemrawo czując to i mocniej
zaciskasz na niej swoje małe palce, choć ja tego nie odczuwam. Zawsze śmiałem
się, że masz dłonie jak dzieciak, Twoją jedyną bronią były długie paznokcie,
które wbijałaś mi w przedramię kiedy walczyliśmy o pilota od telewizora.
Oboje
lubiliśmy grać na konsoli, prawdziwym wstydem było przegrywanie z Tobą w Fifę,
Ty grałaś swoją ukochaną Borussią Dortmund; zobaczysz,
jeszcze będziemy mieć takich zawodników, że Srajern będzie się srał o
Mistrzostwo Niemiec- mawiałaś i strzelałaś mi kolejnego gola Nurim Sahinem.
Teraz Sahina nie ma w BVB, na pewno nie będziesz zbyt zachwycona gdy Ci o tym
powiem bo to był Twój ulubieniec. Za to macie dwa tytuły Mistrza, a ja
przestałem grać w Fifę i zająłem się Call of Duty.
Przypominam
sobie o storczyku stojącym na szafce nocnej i pokazuję Ci go, znów się
uśmiechasz, Twoja mama znowu płaczę, ja prawie umieram ze szczęścia, że
wróciłaś. A kiedy po odwiezieniu Marii do hotelu zjawiam się ponownie w Twojej
sali, Ty właśnie wybudzasz się z krótkiej drzemki. Uśmiecham się do Ciebie
szeroko, całuję Cię w czoło i nareszcie przytulam, czując się jak nastolatek
przytulający po raz pierwszy dziewczynę, która mu się podoba.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak kurewsko za tobą tęskniłem.
– szepczę, siadając na brzegu łóżka i głaszcząc Twoje jaśniutkie włosy.
- Ja też. – mówisz cicho, nie masz siły, lekko trzymasz się
za bok, pewnie rana postrzałowa Cię boli- Kiedy wracamy do Polski?
Patrzę na Ciebie ze zdziwieniem i przełykam głośno ślinę,
zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Skarbie, jesteśmy w Polsce. W Warszawie.
Marszczysz czoło i mrugasz nerwowo powiekami, oddychasz
ciężko, a ja zaczynam się bać, że coś jest nie tak.
- Oliwko, jest czwarty listopada dwa tysiące dwunastego
roku. Jesteś w domu, wróciłaś, tak jak obiecałaś. Za parę dni pojedziemy do
domu i będzie jak dawniej.
Ty jednak nie patrzysz na mnie, biała ściana jest ciekawsza
niż moje przepełnione troską i obawą o Ciebie zielone oczy. Jesteś jakby
nieprzytomna, nie reagujesz na moje słowa. Może zbyt szybko na Ciebie
naskoczyłem, trzeba było dać Ci więcej czasu żeby ogarnąć sobie wszystko. Może
powrót do tego świata po tak długim pobycie jest dla Ciebie ciężki. Boże, czemu
nie mogę wejść do Twojej głowy i Ci pomóc? Powiedz coś, na co masz ochotę?
Poopowiadać Ci o chłopakach, wiesz gdzie teraz gram? Chcesz rozmawiać o
Afganistanie? Spójrz na mnie chociaż.
Chociaż
nie wypowiadam żandego z tych pytań Ty odwracasz głowę w moją stronę,
wykrzywiasz twarz z bólu i z wyraźnym trudem mówisz.
- Przepraszam.
I zamykasz swoje oczy, śpisz, tylko śpisz, niech serce
przestanie tak szybko bić, śpisz, jutro się obudzisz, jutro będzie dobrze.
Pozwól nam zacząć wszystko od początku, to nasza ostatnia szansa by sobie wybaczyć.
Trochę nierozsądne jest siedzenie na zewnątrz kiedy dookoła
jest zupełnie ciemno, ale nie jestem w stanie dużej wytrzymać w dusznej
sypialni wypełnionej równomiernymi oddechami moich towarzyszy.
- Słyszę, że się skradasz, wyrobiłam sobie słuch. – śmieję
się, kiedy ręce Wojtka lądują na moich ramionach. Wzdycha ciężko i siada obok
mnie, bawiąc się leżącym na ziemi kamykiem.
- Nie wątpię. Czemu nie śpisz?
- A ty? – pytam, choć znam odpowiedź.
- Dobra, głupie pytanie. Zastanawiam się jak zagaić rozmowę,
średnio mi wychodzi, co?
Kiwam głową zgodnie z prawdą i znów się śmieję.
- Jak wrócimy do Polski to ciężko ci będzie wyrywać laski,
stary. A przydałoby ci się, wiecznie kawalerem nie będziesz. – dźgam go w
ramię.
- Jak wrócimy do Polski to pójdę do jakiegoś fajnego klubu,
nachlam się i będę zaliczał po kolei.
- Zboczniec. – skwitowałam.
- Nie no, już tak niewiele zostało do powrotu, że czasami
się zastanawiam jak to wszystko będzie wyglądało, tam, w Polsce. Jak się
wszystko zmieniło, czy stadion się nie rozpieprzył podczas Euro, czy drogi są
trochę mniej dziurawe, co tam słychać w starych dobrych Katowicach. Mam takie
nieodparte wrażenie, że nie będę się umiał do tego przystosować. Wiesz, po tym
wszystkim co tutaj widzieliśmy, słyszeliśmy, czuliśmy. Myślisz, że będzie jak
wcześniej?
- Chyba nic nigdy nie będzie jak wcześniej – wzdycham- Nie wiem nawet czy mam do kogo
wracać.
- Coś ty, ten twój przystojniak na pewno tylko czeka aż do
niego zadzwonią i poinformują, że następnego dnia będziemy w Warszawie. Powita
cię z bukietem róż…
- Nie sądzę. Poza tym nie lubię róż. – wtrącam się.
- … no to ze storczykiem, kupi najlepsze wino, schlejecie
się i będziecie uprawiać dziki seks żeby sobie wynagrodzić czas w którym nie
byliście razem.
- Zerwaliśmy przecież, to znaczy ja zerwałam, Boże, ale za
mnie idiotka. Wrócę, a on na pewno kogoś będzie miał.
- Proszę cię, jestem lepszy od każdego wróżbity. Czeka na
ciebie w którymś z siatkarskich miast, osobiście obstawiam Bełchatów i tylko
myśli o tym kiedy wrócisz. Zobaczysz, że będzie jak mówię.
Siedzimy
jeszcze chwilę po czym patrząc na zegarek stwierdzamy, że jest grubo po
północy. Wchodzimy do głównego pokoju bazy, skreślam dzień na kalendarzu.
Trzynaście razy dwadzieścia cztery godziny równa się trzysta dwanaście godzin.
Około trzystu dwunastu godzin, a zobaczę Twoją zgarbioną sylwetkę w hali
przylotów, pewnie założysz ten sweter ode mnie, może nawet koszulę- chciałabym
w to wierzyć. Chciałabym wierzyć, że przytulisz mnie, popłyną łzy wzruszenia i
zabierzesz mnie do domu, jak gdybyśmy się nigdy nie rozstawali. A kiedyś
zaprosimy Wojtka na obiad i Twoją siostrę też, zeswatam ich, zobaczysz.
Pasowaliby do siebie idealnie.
Zasypiając
z tą wizją przed oczami, czuję narastające podekscytowanie. To już tak blisko,
tak blisko…
Oliwka nadal myślała o Zbyszku będąc tam a Afganistanie, tylko ze czasami jej wiara podupadła i obawiała się że nie będzie na nią czekał. Cóż nie czekał i czekał za razem. Bo w sercu dalej nosił jej obraz i czekał na choćby słowo ale na zewnątrz związał się z Aśką. Po zachowaniu Zbyszka po tym jak Oliwia się obudziła mogę jednak wyczytać że teraz ważna jest dla niej tylko ona.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. Poprzez sposób w jaki wszystko opisujesz można idealnie wczuć się w całą sytuację. Serio, kocham to opowiadanie, kocham Ciebie! !i nie, nie przesadzam, w końcu dziś są walentynki;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się te opowiadania. Brak słów, wspaniałe. <3
OdpowiedzUsuńzostan-tu
Normalną rzeczą jest to, że Oliwii nie będzie łatwo przyzwyczaić się z powrotem do normalnej rzeczywistości. Minie trochę czasu aż się przystosuje. Jednak wspomnienie tego, co przeżyła pozostanie w niej na zawsze. O takich rzeczach się nie zapomina, jednak z pomocą Zbyszka powinna szybciej przywyknąć. Patrząc na zachowanie Bartmana stwierdzam, że stara miłość nie rdzewieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
P.S. Zapraszam na http://co-to-jest-szczescie.blogspot.com/ gdzie pojawił się kolejny rozdział.
Oliwi nie będzie łatwo przystosować się do normalnego życia. Minie za pewne bardzo dużo czasu zanim znów zacznie żyć normalnie, ale nigdy nie zapomni o ostatnich przeżyciach. One już zawsze pozostaną w jej pamięci. Jednak mam nadzieje, ze Zbyszek nie zostawi jej samej. Musi wiedzieć, że może liczyć na jego wsparcie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Nie potrafię wymyślić żadnego kreatywnego epitetu, żeby określić co dzieje się w mojej głowie, gdy czytam tę historię. Po prostu cudowna. Mało jest opowiadań, które do mnie przemawiają, a Twoje jest naprawdę wyjątkowe :) Tyle na dzisiaj ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Oliwia będzie potrafiła normalnie żyć po tej misji w Afganistanie. Pamiętam, że kiedyś oglądałam film, w którym to żołnierz wrócił z misji i zwariował. Bał się wychodzić na zewnątrz bez broni. Myślał, że zaraz ktoś go może zabić, oby tutaj tak nie było. Liczę na to, że Zbyszek pomoże Oliwi w powrocie do normalności.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na dalszą część :)
Pozdrawiam :)
Już to mówiłam, ale refleksje ze strony Oliwki kompletnie mnie niszczą. Rozstanie się z nim to nie była dobra decyzja. Ona nie mogła zapomnieć o nim, a on o niej. Mogę wręcz powiedzieć, że są siebie warci.
OdpowiedzUsuńHm, a takiego czułego Zbysia uwielbiam. I proszę, żeby nigdy się nie skończył. *.*
Jojku, tego Zbyszka to ja nawet może mogłabym polubić.
OdpowiedzUsuńOliwia mogła z nim nie zrywać, wtedy byłaby pewna, że on czeka. W innym wypadku trudno się dziwić, że on chcial zapomnieć, ułożyć sobie życie z kimś innym...
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga. Zaciekawił mnie adres. :D Wchodzę i co widzę?
OdpowiedzUsuńPiękny nagłówek i super opowiadanie.
Aż nie wiem co napisać więcej, niż to że czekam z niecierpliwością na dalszą część.
Bo będzie, nie?