czwartek, 14 lutego 2013

Wyrwij się poza kraniec wszystkich naszych lęków.






               Jesteś odrobinę zdezorientowana, przez kilka sekund mam wrażenie, że nas nie poznajesz, lecz kiedy po Twoim bladym policzku stacza się pojedyncza łza, którą delikatnie ocieram opuszkiem palca rozumiem, że pamiętasz. Próbujesz coś powiedzieć, ale lekarz mówi byś się niepotrzebnie nie męczyła- będziemy mieli jeszcze mnóstwo czasu na rozmowy.

                Twoja matka przytula cię delikatnie jakbyś była z porcelany, ja powstrzymuję się od tego, chcę zaczekać aż będziemy sami, chcę Cię usłyszeć, poczuć, że naprawdę żyjesz. Trochę trzęsie mi się ręka, uśmiechasz się niemrawo czując to i mocniej zaciskasz na niej swoje małe palce, choć ja tego nie odczuwam. Zawsze śmiałem się, że masz dłonie jak dzieciak, Twoją jedyną bronią były długie paznokcie, które wbijałaś mi w przedramię kiedy walczyliśmy o pilota od telewizora.

                Oboje lubiliśmy grać na konsoli, prawdziwym wstydem było przegrywanie z Tobą w Fifę, Ty grałaś swoją ukochaną Borussią Dortmund; zobaczysz, jeszcze będziemy mieć takich zawodników, że Srajern będzie się srał o Mistrzostwo Niemiec- mawiałaś i strzelałaś mi kolejnego gola Nurim Sahinem. Teraz Sahina nie ma w BVB, na pewno nie będziesz zbyt zachwycona gdy Ci o tym powiem bo to był Twój ulubieniec. Za to macie dwa tytuły Mistrza, a ja przestałem grać w Fifę i zająłem się Call of Duty.

                Przypominam sobie o storczyku stojącym na szafce nocnej i pokazuję Ci go, znów się uśmiechasz, Twoja mama znowu płaczę, ja prawie umieram ze szczęścia, że wróciłaś. A kiedy po odwiezieniu Marii do hotelu zjawiam się ponownie w Twojej sali, Ty właśnie wybudzasz się z krótkiej drzemki. Uśmiecham się do Ciebie szeroko, całuję Cię w czoło i nareszcie przytulam, czując się jak nastolatek przytulający po raz pierwszy dziewczynę, która mu się podoba.

- Nawet sobie nie wyobrażasz jak kurewsko za tobą tęskniłem. – szepczę, siadając na brzegu łóżka i głaszcząc Twoje jaśniutkie włosy.

- Ja też. – mówisz cicho, nie masz siły, lekko trzymasz się za bok, pewnie rana postrzałowa Cię boli- Kiedy wracamy do Polski?

Patrzę na Ciebie ze zdziwieniem i przełykam głośno ślinę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Skarbie, jesteśmy w Polsce. W Warszawie.

Marszczysz czoło i mrugasz nerwowo powiekami, oddychasz ciężko, a ja zaczynam się bać, że coś jest nie tak.

- Oliwko, jest czwarty listopada dwa tysiące dwunastego roku. Jesteś w domu, wróciłaś, tak jak obiecałaś. Za parę dni pojedziemy do domu i będzie jak dawniej.

Ty jednak nie patrzysz na mnie, biała ściana jest ciekawsza niż moje przepełnione troską i obawą o Ciebie zielone oczy. Jesteś jakby nieprzytomna, nie reagujesz na moje słowa. Może zbyt szybko na Ciebie naskoczyłem, trzeba było dać Ci więcej czasu żeby ogarnąć sobie wszystko. Może powrót do tego świata po tak długim pobycie jest dla Ciebie ciężki. Boże, czemu nie mogę wejść do Twojej głowy i Ci pomóc? Powiedz coś, na co masz ochotę? Poopowiadać Ci o chłopakach, wiesz gdzie teraz gram? Chcesz rozmawiać o Afganistanie? Spójrz na mnie chociaż.

                Chociaż nie wypowiadam żandego z tych pytań Ty odwracasz głowę w moją stronę, wykrzywiasz twarz z bólu i z wyraźnym trudem mówisz.

- Przepraszam.

I zamykasz swoje oczy, śpisz, tylko śpisz, niech serce przestanie tak szybko bić, śpisz, jutro się obudzisz, jutro będzie dobrze.

 Pozwól nam zacząć wszystko od początku, to nasza ostatnia szansa by sobie wybaczyć.

Trochę nierozsądne jest siedzenie na zewnątrz kiedy dookoła jest zupełnie ciemno, ale nie jestem w stanie dużej wytrzymać w dusznej sypialni wypełnionej równomiernymi oddechami moich towarzyszy.
- Słyszę, że się skradasz, wyrobiłam sobie słuch. – śmieję się, kiedy ręce Wojtka lądują na moich ramionach. Wzdycha ciężko i siada obok mnie, bawiąc się leżącym na ziemi kamykiem.
- Nie wątpię. Czemu nie śpisz?
- A ty? – pytam, choć znam odpowiedź.
- Dobra, głupie pytanie. Zastanawiam się jak zagaić rozmowę, średnio mi wychodzi, co?
Kiwam głową zgodnie z prawdą i znów się śmieję.
- Jak wrócimy do Polski to ciężko ci będzie wyrywać laski, stary. A przydałoby ci się, wiecznie kawalerem nie będziesz. – dźgam go w ramię.
- Jak wrócimy do Polski to pójdę do jakiegoś fajnego klubu, nachlam się i będę zaliczał po kolei.
- Zboczniec. – skwitowałam.
- Nie no, już tak niewiele zostało do powrotu, że czasami się zastanawiam jak to wszystko będzie wyglądało, tam, w Polsce. Jak się wszystko zmieniło, czy stadion się nie rozpieprzył podczas Euro, czy drogi są trochę mniej dziurawe, co tam słychać w starych dobrych Katowicach. Mam takie nieodparte wrażenie, że nie będę się umiał do tego przystosować. Wiesz, po tym wszystkim co tutaj widzieliśmy, słyszeliśmy, czuliśmy. Myślisz, że będzie jak wcześniej?
- Chyba nic nigdy nie będzie jak wcześniej  – wzdycham- Nie wiem nawet czy mam do kogo wracać.
- Coś ty, ten twój przystojniak na pewno tylko czeka aż do niego zadzwonią i poinformują, że następnego dnia będziemy w Warszawie. Powita cię z bukietem róż…
- Nie sądzę. Poza tym nie lubię róż. – wtrącam się.
- … no to ze storczykiem, kupi najlepsze wino, schlejecie się i będziecie uprawiać dziki seks żeby sobie wynagrodzić czas w którym nie byliście razem.
- Zerwaliśmy przecież, to znaczy ja zerwałam, Boże, ale za mnie idiotka. Wrócę, a on na pewno kogoś będzie miał.
- Proszę cię, jestem lepszy od każdego wróżbity. Czeka na ciebie w którymś z siatkarskich miast, osobiście obstawiam Bełchatów i tylko myśli o tym kiedy wrócisz. Zobaczysz, że będzie jak mówię.
                Siedzimy jeszcze chwilę po czym patrząc na zegarek stwierdzamy, że jest grubo po północy. Wchodzimy do głównego pokoju bazy, skreślam dzień na kalendarzu. Trzynaście razy dwadzieścia cztery godziny równa się trzysta dwanaście godzin. Około trzystu dwunastu godzin, a zobaczę Twoją zgarbioną sylwetkę w hali przylotów, pewnie założysz ten sweter ode mnie, może nawet koszulę- chciałabym w to wierzyć. Chciałabym wierzyć, że przytulisz mnie, popłyną łzy wzruszenia i zabierzesz mnie do domu, jak gdybyśmy się nigdy nie rozstawali. A kiedyś zaprosimy Wojtka na obiad i Twoją siostrę też, zeswatam ich, zobaczysz. Pasowaliby do siebie idealnie.
                Zasypiając z tą wizją przed oczami, czuję narastające podekscytowanie. To już tak blisko, tak blisko…
 




 

11 komentarzy:

  1. Oliwka nadal myślała o Zbyszku będąc tam a Afganistanie, tylko ze czasami jej wiara podupadła i obawiała się że nie będzie na nią czekał. Cóż nie czekał i czekał za razem. Bo w sercu dalej nosił jej obraz i czekał na choćby słowo ale na zewnątrz związał się z Aśką. Po zachowaniu Zbyszka po tym jak Oliwia się obudziła mogę jednak wyczytać że teraz ważna jest dla niej tylko ona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie. Poprzez sposób w jaki wszystko opisujesz można idealnie wczuć się w całą sytuację. Serio, kocham to opowiadanie, kocham Ciebie! !i nie, nie przesadzam, w końcu dziś są walentynki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się te opowiadania. Brak słów, wspaniałe. <3
    zostan-tu

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalną rzeczą jest to, że Oliwii nie będzie łatwo przyzwyczaić się z powrotem do normalnej rzeczywistości. Minie trochę czasu aż się przystosuje. Jednak wspomnienie tego, co przeżyła pozostanie w niej na zawsze. O takich rzeczach się nie zapomina, jednak z pomocą Zbyszka powinna szybciej przywyknąć. Patrząc na zachowanie Bartmana stwierdzam, że stara miłość nie rdzewieje.

    Pozdrawiam.

    P.S. Zapraszam na http://co-to-jest-szczescie.blogspot.com/ gdzie pojawił się kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oliwi nie będzie łatwo przystosować się do normalnego życia. Minie za pewne bardzo dużo czasu zanim znów zacznie żyć normalnie, ale nigdy nie zapomni o ostatnich przeżyciach. One już zawsze pozostaną w jej pamięci. Jednak mam nadzieje, ze Zbyszek nie zostawi jej samej. Musi wiedzieć, że może liczyć na jego wsparcie :)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie potrafię wymyślić żadnego kreatywnego epitetu, żeby określić co dzieje się w mojej głowie, gdy czytam tę historię. Po prostu cudowna. Mało jest opowiadań, które do mnie przemawiają, a Twoje jest naprawdę wyjątkowe :) Tyle na dzisiaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że Oliwia będzie potrafiła normalnie żyć po tej misji w Afganistanie. Pamiętam, że kiedyś oglądałam film, w którym to żołnierz wrócił z misji i zwariował. Bał się wychodzić na zewnątrz bez broni. Myślał, że zaraz ktoś go może zabić, oby tutaj tak nie było. Liczę na to, że Zbyszek pomoże Oliwi w powrocie do normalności.
    Czekam z niecierpliwością na dalszą część :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już to mówiłam, ale refleksje ze strony Oliwki kompletnie mnie niszczą. Rozstanie się z nim to nie była dobra decyzja. Ona nie mogła zapomnieć o nim, a on o niej. Mogę wręcz powiedzieć, że są siebie warci.
    Hm, a takiego czułego Zbysia uwielbiam. I proszę, żeby nigdy się nie skończył. *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jojku, tego Zbyszka to ja nawet może mogłabym polubić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oliwia mogła z nim nie zrywać, wtedy byłaby pewna, że on czeka. W innym wypadku trudno się dziwić, że on chcial zapomnieć, ułożyć sobie życie z kimś innym...

    OdpowiedzUsuń
  11. Znalazłam twojego bloga. Zaciekawił mnie adres. :D Wchodzę i co widzę?
    Piękny nagłówek i super opowiadanie.
    Aż nie wiem co napisać więcej, niż to że czekam z niecierpliwością na dalszą część.
    Bo będzie, nie?

    OdpowiedzUsuń