Guiding Light
Aśka jest zła, okropnie zła,
wręcz wściekła. Mam wrażenie, że ma ochotę wyrzucić mnie z mieszkania, ale nie
ma na to odwagi. Nawija na okrągło o tym, jak mogłem jej nie powiedzieć o tym,
że wróciłaś, nie chce mnie słuchać. Fakt faktem, że o niej zapomniałem, co
czyni mnie beznadziejnym facetem, który na nią nie zasługuje. Bo przecież ona
mnie wyciągnęła z tego gówna, w którym tkwiłem zdecydowanie zbyt długo, a ja?
Po prostu zapomniałem o jej istnieniu, kiedy dostałem telefon z bazy, kiedy
wróciłaś. Jakby wszystko przestało się liczyć.
- I co teraz? – pyta nerwowo Asia, mieszając łyżeczką w
filiżance napełnionej kawą- Wrócisz do Oliwii?
- To nie takie proste.
- To jest proste, Zib. Byłeś z nią długo, znacznie dłużej
niż ze mną. Planowałeś spędzić z nią resztę życia, ona wyjechała i pojawiłam
się ja. Czasami się nienawidziłam za to, że pragnęłam by już nie wróciła, żebym
miała cię tylko dla siebie. Ale to by chyba nigdy nie było możliwe. Kochasz ją,
martwisz się o nią jak pojebany.
Milczę, bo w zasadzie to co mówi to prawda. Powinienem
zaprzeczyć, przytulić ją, ale zwyczajnie nie potrafię.
- Nie będę tą drugą. Zaopiekuj się nią, a kiedy dojdzie do
siebie, przyjedź tutaj i powiedz mi co wybrałeś, mnie czy ją.
- Jestem chujem, co? – mruczę pod nosem.
- Jesteś.
Siedzimy jeszcze chwilę, nie odzywając się do siebie, sącząc
co kilkanaście sekund płyn z filiżanek, słychać tylko tykanie zegara, którego
kupiliśmy kiedyś wspólnie z Ikei. W końcu Aśka wstaje i stwierdza, że
powinienem już iść, odprowadza mnie do drzwi.
- A jeśli nie będę potrafił wybrać?- pytam jej kiedy już
prawie zamyka drzwi. Uśmiecha się smutno i głaszcze mój policzek, a potem
zamyka drzwi przed nosem.
Błąkam
się po Warszawie przez resztę dnia, nie mam odwagi wrócić do szpitala i
zobaczyć Cię takiej poobijanej w białej scenerii. Pojawiam się tam dopiero
rano, rozmawiam z lekarzem- mówi, że trzeba czekać, być cierpliwym, ale Twój
stan poprawia się. Nie wiem czy mam się cieszyć, w głowie wciąż mam słowa Asi,
ranię ją, ale Ciebie też zranię, zostawiając tu samą.
Nie wiem kiedy pojawia się Twoja matka, wita się ze mną
uściskiem i patrzy z troską, mówiąc, że nabrałem
trochę masy w ostatnim czasie. Śmieję się razem z nią, bo zawsze żartowała,
że jadę ciągle na sterydach, to tylko pokazywało, że nasze stosunki się nie
zmieniły, mimo że minęło tak dużo czasu odkąd ostatni raz rozmawialiśmy. Wtyka
mi do ręki paczkę z logo McDonalda, mówiąc, że pewnie nic od wczoraj nie
zjadłem, więc siadamy w Twojej sali, ku niezadowoleniu pielęgniarek i zaczynamy
jeść. Co chwilę wybuchamy śmiechem, mam wrażenie, jakby w ogóle nie przejmowała
się tym, że śpisz, że możesz się nie obudzić- wiem to, lekarz kazał mi się przygotować
na taką ewentualność, jakby można było się na coś takiego przygotować. Przez
sekundę wydaje mi się to niestosowne, ale przecież Ty zawsze lubiłaś robić
niestosowne rzeczy. Może też dlatego kiedy trzy godziny później rozwiązujemy
krzyżówkę, siedząc na krzesłach obok Twojego łóżka, a jednym z haseł jest moje
nazwisko, Twoja matka przekręca je we wszelkie możliwe sposoby, a ja kamienieję
bo czuję delikatny ruch Twoich palców obok mojego ramienia. Łapię Cię za dłoń,
Twoja rodzicielka doskakuje do łóżka, widzę jak poruszasz powiekami, próbując
je unieść. W końcu Ci się udaje, po raz pierwszy od dwóch lat widzę Twoje
śliczne oczy. Są jakby przymglone, ale to zapewne sprawa licznych leków, które
są Ci podawane. Słyszę jak Twoja matka płacze ze szczęścia, do sali wbiega
lekarz, śmieje się szeroko.
- Witamy wśród żywych, pani Oliwio.
O Boże, żyjesz.
Kiedy serdeczność i ukojenie gdzieś przemijają, ja wciąż Cię poszukuję.
Jestem
w piekle i nawet nie wiesz jak bardzo chcę się stąd wydostać. Czasami żałuję,
że Cię nie posłuchałam, że jestem tu teraz. To boli, widok tych wszystkich
ludzi, strach, panika na ulicach kiedy ktoś otwiera ogień, niemoc. Ostatnie
chyba najbardziej, bo nie we wszystkich przypadkach jesteśmy w stanie coś
wskórać. Bywa, że przywożą do nas kogoś, kogo ledwo położymy na łóżku na izbie,
a musimy ogłosić czas zgonu. Kiedyś liczyłam ilu ich było, ale jak doszłam do
dwudziestu to przestałam.
Wiesz
jak wyglądają u nas święta? U was teraz pewnie pada śnieg, właśnie stroicie z
Kasią choinkę w domu- zawsze razem to robicie, podczas gdy ja, moja i Twoja
mama szykujemy jedzenie. Leon pewnie ośnieża podwórko, jak zwykle narzekając,
że przez to cholerstwo nie da się chodzić,
a Bobek plącze się gdzieś po pokojach, próbując wywęszyć gdzie Kaśka dała nowe
buty.
U nas jest skromniej, na ścianach wieszamy zdjęcia naszych
bliskich, Twoje wisi już od kilku godzin, choinkę przywozi któryś z dowódców,
my nie możemy być na tej wigilii w głównej bazie, ktoś musi być na posterunku.
Maciek, jeden z żołnierzy robi sobie brodę z waty i udaje Świętego Mikołaja.
Czuję się trochę jak dzieciak, kiedy każą mi usiąść na jego kolanach i
wypowiedzieć życzenie, to idiotyczne, chyba każdy ma to samo: wrócić do domu. Robimy
sobie pamiątkową fotografię, chłopaki obiecują mi, że wyślą mi jak wrócimy do
Polski, więc zobaczysz z kim żyję.
Jest tu
taka jedna kobieta, ma na imię Nadia, co podobno oznacza nadzieję. Mam wrażenie, że jest silniejsza od wielu facetów, którzy
tu są, ma niezwykle mocny charakter. Chyba ją podziwiam, trzyma się niezwykle
dobrze, chociaż w domu czeka na nią mąż i dwójka dzieciaków- czteroletnich
bliźniaków. Nie sądzę, że znalazłabym w sobie tyle siły, żeby wytrzymać taką rozłąkę.
Pytam jak tak może, ona uśmiecha się serdeczne i mówi, że świadomość tego, że w Polsce czekają na nią ludzie, którzy ją kochają
sprawia, że chce walczyć, czasem nawet sama ze sobą. Wiesz, myślę, że jest
ona jedną z najmądrzejszych osób jakie tu poznałam. Pewnego dnia jednak, kiedy
u Ciebie była wiosna i zapewne szykowałeś się do zgrupowania, Nadia poleciała
na akcję helikopterem. Mieli ratować rodzinę spod gruzów jednego z domów, który
został podpalony przez rebeliantów. Śmigłowiec został zestrzelony, zginęło
sześć osób, w tym ona sama, a ze mnie chyba uciekła ta nadzieja, kiedy widziałam jak dowódca dzwoni do jej męża. Dokładnie
było słychać jego reakcję, nie zapomnę tego do końca życia.
Kładę
się do łóżka, myślę o Tobie, o tym co robisz, że powinnam się odezwać, ale boję
się. Chciałabym żebyś sobie poukładał życie, bo widzisz, czasami nie jestem już
taka pewna słów, które obiecałeś. Czasami jest po prostu tak ciężko, że mam
ochotę zakopać się pod kocem i zacząć wyć w poduszkę. Ale nie mogę. Muszę być
silna, jestem tu aby pomagać innym. Jednocześnie jednak mam wyrzuty sumienia.
Tak bardzo chciałabym już wrócić, zobaczyć Ciebie, mamę, wyjść na spacer z
Bobkiem. Już niedługo, Kochanie, jeszcze parę miesięcy, a wrócę. Przywitacie
mnie na lotnisku, pójdziemy na lody- tak dawno nie jadłam lodów- a potem
wrócimy do domu, przytulisz mnie i przez najbliższe kilkanaście godzin nie
wypuścisz mnie ze swoich ramion. Proszę, niech tak będzie.
Witam ferie, nareszcie <3
Niesamowity rozdział :P. Podoba mi się :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://zycie-pisane-chwila.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
świetne *.*
OdpowiedzUsuńNadia musiała być naprawdę silną osobą. Pojechała ratować ludzi i nie wróciła. Zginęła.
Dlatego bałabym się związać z osobą oddającą się ojczyźnie. Nie chciałabym żyć w strachu. Chyba, że sama bym z tą osobą poszła.
POZDRAWIAM *.*
Nie jestem w stanie napisać nic sensownego, bo łzy przysłoniły mi świat i odebrały zdolność myślenia...
OdpowiedzUsuńJej. Aż miło się czyta o takim Zibim.^^ I pal licho Aśkę, ważne, że Oliwia się obudziła! :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Nadia dawała Oliwii taką nadzieję, gwarancję na powrót, ale po jej śmierci wszystko się zmieniło łącznie z nastawieniem Oliwii do życia… Skoro tak silna kobieta jak Nadia nie przeżyła, to jak to piekło przetrwają inni? Na szczęście Oliwii udało się wrócić nie wiadomo jednaj jakie spustoszenie w jej głowie spowodowała ta misja… Czy będzie w stanie rozpoznać bliskich? Czy będzie w stanie normalnie funkcjonować po tym, co tam widziała i przeżyła? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że potrzebne jej będzie ogromne wsparcie… Co do Aśki, ja na jej miejscu nie robiła bym sobie zbyt dużych nadziei, jednak czas pokaże, jak to wszystko potoczy się dalej…
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Cholernie mnie ciekawi jak zareaguje Oliwia kiedy dojdzie do niej to że Zbyszek jest przy niej i kiedy dowie się że przecież podczas jej nieobecności znalazł sobie kogoś innego. Coś czuję że w niej samej siedzą dwie osoby bo tak jak sama wspomniała z jednej strony chciała by Zbyszek ułożył sobie życie bez niej, a z drugiej wciąż marzyła że gdy wróci to będzie go mieć znów u swego boku. Myślę że Aśka zachowała się tak jak trzeba, to do Bartmana należy decyzja co dalej, kogo tak naprawę kocha i wydaje mi się że ona była tylko dlatego że nie mógł mieć tej którą pokochał na całe życie
OdpowiedzUsuńDobrze że się Oliwia obudziła (podziwiam ja ze miała tyle odwagi by wyjechać na misję) :D Zibi tutaj jest zupełnie inny niż we wszytkach opowiadaniach i takiego bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJoanna okazała się niezwykle dojrzała pozwalając Zbyszkowi wrócić do Oliwii i się nią zaopiekować. Przecież jeśli Liw była (jest) miłością jego życia to nie wyleczył się z niej. Patrząc na to, że nie zatrzymał Joanny można nawet stwierdzić, że uczucie, którym darzy Oliwię jest silniejsze niż to które żywi do Joanny. Dopiero teraz historia nabierze rumieńców. Teraz kiedy dziewczyna się wybudziła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja też witam ferie <3
OdpowiedzUsuńPodziwiam Aśkę za taką wyrozumiałość. Ja bym była wściekła. Z kolei Oliwka tak właściwie to wróciła do domu... I otworzyła oczy, obudziła się. To już coś.
Zibi teraz musi wybrać po między Aśka a Oliwią.
OdpowiedzUsuńCo do Aśki to Ona jest na prawdę wyrozumiała. Myślałam, że zareaguje zupełnie inaczej na wieść o powrocie Oliwi.
Nie zazdroszczę Zibiemu sytuacji w której się znalazł. Aśka zachowała się super i ona też zasluguje na szczęście. Kolejną rzeczą jest to czy Zbyszek wybierając Oliwię będzie potrafił z nią zyć, bo ta misja na pewno zostawiła wiele ran na jej psychice.
OdpowiedzUsuńPerspektywa Oliwii zmiażdżyła mój tok myślenia, muszę sobie przypierdolić młotkiem w głowę, bo inaczej nie dojdę do siebie. Nie potrafię sobie wyobrazić, z czym ona stykała się na co dzień. To nie na mój układ nerwowy.
OdpowiedzUsuńA Zibi? Zibi naprawdę ją kocha. I mam nadzieję, że Aśka to była tylko chwila zapomnienia.
Oliwia przeżyła piekło, ale po powrocie do kraju chyba wcale nie będzie jej lepiej. Na pewno będzie miała przy sobie Zbyszka i rodzinę, ale po okresie spędzonym na misji ludzie czasami miesiącami, albo latami dochodzą do siebie, niewykluczona jest pomoc specjalistów, po tym, co tam przeżyli. Może jej być trudno wrócić do normalnego życia, ale wierzę, że Zbyszek jej pomoże, bo dla mnie to oczywiste, że wybierze Oliwkę, chyba, że ona, dowiadując się o Aśce i nie chcąc litości, każe mu do niej wracać.
OdpowiedzUsuń